Wystawa prezentowana była do grudnia 2014 r. w Domu Ludowym z Jedlini-Poświętnego.
Wystawa „Śladami bogów i demonów według mitologii słowiańskiej” zaprezentuje prace Anny Krawczak wykonane techniką batiku.
Anna Krawczak jest absolwentką Liceum Plastycznego w Nałęczowie i Wydziału Sztuki Politechniki Radomskiej. Pracuje w Miejskim Domu Kultury w Dęblinie, gdzie prowadzi warsztaty w zakresie malarstwa, grafiki i ceramiki. Podopieczni Anny Krawczak biorą udział w konkursach krajowych i międzynarodowych, odnosząc sukcesy. Zróżnicowany dorobek artystki jest prezentowany na wielu wystawach.
Prace eksponowane na wystawie przedstawiają wyobrażenia bóstw i istot demonicznych z dawnej mitologii i późniejszego folkloru oraz symbole magiczne Słowian. Inspiracją do stworzenia dzieł było zetknięcie się artystki z dziedzictwem kultury duchowej Polski i innych krajów słowiańskich w tracie współpracy z Muzeum Wsi Radomskiej w Radomiu. Artystka sięgnęła do literatury, a jednocześnie z własnej inicjatywy rozpoczęła poszukiwania lokalnych przekazów wierzeniowych. Owocem zainteresowań jest ciągle rozbudowywany zbiór płócien. Wizerunki istot nadprzyrodzonych Anny Krawczak posiadają dużą dozę twórczej swobody. Mimo iż bogowie i duchy ukazani są w sposób nowatorski, posiadają swe atrybuty, które wraz z tłem podkreślają pełnione przez nie role we wszechświecie.
Chłopi uważali, że demony powstawały z dusz samobójców, ludzi tragicznie zmarłych i największych grzeszników w rodzaju cudzołożników, złodziei i podpalaczy. Grzechy oraz śmierć nie o swoim czasie, bez pojednania z Bogiem uniemożliwiała odejście duszy w zaświaty, powodując zmianę w upiora nękającego ludzi i ich dobytek. Mieszkańcy wsi twierdzili także, że część demonów powstała na początku świata. Wtedy stwórcy kosmosu w osobach Boga i Diabła postanowili stworzyć zastępy swych pomocników z okruchów ciosanego krzemienia. W konsekwencji zrodziły się niebiańskie anioły oraz demony, które rozprzestrzeniły się po całej Ziemi.
Demonologia Ziemi Radomskiej obejmuje kilka grup duchów, o czym informują przekazy ustne, sztuka ludowa i atrybuty obrzędowe. Ważną postacią demoniczną był diabeł, na którego mówiono też złe, zły, zły duch, Rokita, antykryst. W procesie chrystianizacji czart skutecznie wyparł i zastąpił wiele dawnych słowiańskich duchów. Według chłopów pojawiając się w swej podstawowej postaci miał on czarną skórę lub ciemną sierść. Wyobrażano go sobie z końskimi lub krowimi kopytami i ogonem, jarzącymi ogniem oczami oraz bydlęcymi rogami. W łapie trzymał widły, czasem ciągnął za sobą przewiązany w pasie łańcuch. Zły mógł pojawiać się wszędzie i w każdym czasie, by straszyć, mylić drogę czy kusić do zaprzedania duszy za dobra doczesne.
Na wsi bano się śmierci opisywanej jako chuda, koścista kobieta lub szkielet z kosą w ręce. Schodziła ona na Ziemię z nieba i pieszo przemierzała świat. Potrafiła zmienić się z srokę, wróbla i białą kurę. Demon zwykle wchodził do chałupy przez drzwi, ale potrafił też wejść jakąkolwiek szparą. Starano się bez potrzeby nie patrzeć w lustro i nie zaglądano do wnętrza komina, żeby nie zobaczyć śmierci.
Lęk wzbudzały demony związane z wodą w rodzaju mamun oraz utopców i topielic. Mamuny określane również mianem sibili widywano jako stare kobiety owinięte w łachmany. Mieszkańcy wsi wspominają, że dawniej od strony rzeki lub zbiornika wodnego dochodził odgłos klekotu kijanek, którymi sibile prały pieluchy dla swych dzieci. Zazdrościły one matkom ich zdrowego potomstwa, dlatego porywały jeszcze nie ochrzczone niemowlęta, pozostawione bez opieki w chacie lub na polu. W zamian zostawiały swojego szkaradnego, złośliwego i chorowitego podrzutka nazywanego także odmieńcem. Topielce zwane też utopcami, wodnikami i dziadami ukazywały się w różnej postaci. Miały wygląd człowieka w ostatnich chwilach jego życia. Czasem ich miejski lub wytworny pański ubiór i atrybuty w formie karety podkreślają wyraziste różnice między warstwami społecznymi. Niekiedy topielce i topielice przyjmowały kształt diabłów, czarnych baranów lub psów czy ogromnych żab. Wodniki starały się zwabić, wciągnąć człowieka do wody i utopić w miejscu swojej własnej śmierci. Po wciągnięciu ofiary w odmęty utopiec mógł odejść w zaświaty.
Przekazy informują o duchach pojawiających się na polach i drogach. Widywane bywały błędne ognie, południce oraz diabły przyjmujące postać zająca lub czarnego psa. Ta grupa duchów atakowała i zwodziła przechodniów na manowce oraz wieszczyła nieszczęście. Błędne ognie określane mianem migotów, mierników i omentrów uważano za duchy geometrów, oszukujące za życia przy mierzeniu gruntów. Podczas Adwentu w ramach pokuty migoty w postaci przemieszczających się w powietrzu ognistych kul lub płomyków światła poprawiały granice na miedzach i nieustannie odmawiały pacierze. Omentry ścigały, biły i zsyłały choroby na ludzi, którzy ośmielili się ich obrazić. Diabły często pojawiały się w tumanie wirującego pyłu. Czartowska trąba powietrzna niszczyła ludzką pracę targając zboże na polu, szczególnie po skoszeniu. Południcę widywano jako olbrzymiego wzrostu kobietę czasem z trojgiem oczu i nago. Ciężko okaleczała tego, kto zamiast w południe odpoczywać, pracował na roli. Podobnie jak mamuna, południca zabierała nie pilnowane dzieci, porywała również dorosłych i odmieniała ich wygląd.
W przekazach obecne są demony związane z przestrzenią domu i obejścia. Wierzenia o opiekuńczych duchach będących duszami zmarłych członków rodziny łączono z wiarą w domowe diabły. Zadaniem tych demonów przebywających za piecem, w kominie, w ciemnych kątach chałupy lub w budynkach gospodarczych było chronienie rodziny i gospodarstwa od wszelkich nieszczęść i przysparzanie urodzaju. Za piecem przebywał też mały i dokuczliwy bobok, którym straszono dzieci, że zostaną przez ducha zabrane za niegrzeczne zachowanie.
Relacje dotyczą istot półdemonicznych jakimi są czarownice, płanetnicy i zmory. Dzięki wrodzonym umiejętnościom, na skutek złamania utartych zwyczajów (dziecko dwa razy odstawiane od piersi) lub poprzez konszachty z diabłem, wiedźmy rzucały uroki na ludzi, zwierzęta i rośliny, zabierały krowom mleko. Potrafiły ukrywać się pod postacią ropuch. Płanetnikami kierującymi pogodą były istoty nie z tego świata, bądź stawali się nimi mężczyźni wybrani przez Niebo. Chodzili w starej odzieży, czasem ukazywali się cali czarni. Musieli ciągnąć obłoki na sznurach, by rozwozić po niebie deszcze i grady. Z kolei zmory znane również jako strzygi nocą dusiły śpiących domowników, ssały im sutki, kołtuniły włosy. Ponadto męczyły konie zajeżdżając je oraz splatając im grzywy i ogony. Straszyły i lizały krowy, które rankiem były całe mokre od śliny i potu. Zmorami stawały się kobiety mające dwie dusze, zwykle siódme córki. Potrafiły przeistoczyć się w słomkę lub owada, by wejść przez dziurkę od klucza. W ciągu dnia rozpoznawano je po bladej twarzy i szczupłej figurze.
Wystawa przybliża barwny świat dawnej mitologii ludowej o którym można jeszcze usłyszeć od mieszkańców wsi. Warto go odkrywać i zapamiętać, gdyż folklor wierzeniowy ulega szybkiemu zapomnieniu w starciu z globalizującą się rzeczywistością.
Muzeum udostępnia wystawę od września do grudnia 2014 roku. Eksponaty pochodzą z Miejskiego Domu Kultury w Dęblinie.