W polskim kalendarzu świątecznym szczególnie uroczyście obchodzony jest czas Bożego Narodzenia.
W polskim kalendarzu świątecznym szczególnie uroczyście obchodzony jest czas Bożego Narodzenia. O znaczeniu tego święta świadczy choćby adwent - okres trwający w Kościele katolickim cztery tygodnie, który ma na celu przygotowanie wiernych do narodzin Chrystusa. Kultura ludowa wiązała jego początek ze wspomnieniem św. Katarzyny[1], które przypada 25 listopada. Kończąca go wigilia Bożego Narodzenia uznawana jest powszechnie za jedno z najważniejszych świąt celebrowanych w rodzinnym gronie. Cechuje ją szczególnie podniosły nastrój i bogata oprawa. Przez wieki wykształciło się wiele towarzyszących jej obyczajów i obrzędów częściowo o rodzimej, a także chrześcijańskiej proweniencji.
W przeszłości, dla wielu kultur europejskich koniec grudnia miał wyjątkowy charakter, co związane było z okresem przesilenia zimowego. Pierwsze wzmianki o celebracji tych dni pochodzą ze starożytnej Grecji; w antycznym Rzymie odbywały się w tym czasie doroczne uroczystości - Saturnalia, a od III wieku 25 grudnia obchodzono Dzień Narodzin Niezwyciężonego Słońca[2]. Po rozpowszechnieniu się chrześcijaństwa, na to pogańskie i wtopione w kulturę Imperium Romanum święto, Kościół nałożył Boże Narodzenie. Pod koniec antyku teolodzy chrześcijańscy tłumaczyli to tym, że świat po jego stworzeniu rozpoczął się wiosną, więc Zbawiciel musiał być także poczęty w tym czasie, zatem Jego narodzenie nastąpiło w grudniu.
W tradycyjnej kulturze ludowej najdłuższa noc w roku zwiastowała rozpoczęcie nowego cyklu obrzędowego. Od przesilenia zimowego dni stawały się coraz dłuższe, co rozpoczynało także kolejny rok prac agrarnych. Zwyczaje i rytuały Słowian koncentrowały się w tym czasie na kulcie płodności i magicznemu zabezpieczeniu obfitości w trakcie letnich zbiorów. Pozostałości tych działań, w znacznej mierze zatarte przez chrześcijańską oprawę świąt Bożego Narodzenia, mogły być do niedawna jeszcze obserwowane na polskich wsiach. Tylko nieliczne z nich pozostają nadal żywe i praktykowane. Szczególny charakter nocy wigilijnej w kulturze tradycyjnej podkreślał fakt, że była ona jedną z kilku w ciągu roku, podczas której możliwe było poznanie przyszłości. Wróżenie było ściśle powiązane z wiarą w istnienie istot, które mogą przekazać ludziom wiedzę dotyczącą ich losu. Z tego właśnie wynikała silna konotacja wigilii z pamięcią o zmarłych, którzy mieli odwiedzać swoje dawne domostwa[3], dlatego przesilenie zimowe było w całej niemalże Europie świętem zmarłych[4]. Pozostałości dawnych wierzeń, które przyjęły m.in. formę pustego miejsca przy stole są nadal żywe w większości polskich domów. Tego wieczoru powszechnie więc praktykowano różnego rodzaju obrzędy wróżbiarskie[5].
Pierwsze wskazówki dotyczące nadchodzącego roku uzyskiwano jeszcze w trakcie adwentu. W święto św. Łucji tj. 13 grudnia rozpoczynano obserwację pogody, która trwała do wigilii[6]. Każdy z dwunastu dni odpowiadał pierwszej połowie kolejnego miesiąca. Obserwacje rozpoczynano ponownie w dzień św. Szczepana, a kończono w święto Trzech Króli. Miały one dostarczyć informacji pogodowej o drugiej połowie każdego z miesięcy. Dzień pogodny, choć mroźny zwiastował dobrą pogodę, gdy był pochmurny lub śnieżny, w danym miesiącu należało spodziewać się opadów. Pogodę wróżono także z cebuli. W tym celu dwanaście jej połówek posypywano solą, te które zawilgły lub zapleśniały zapowiadały duże opady deszczu[7].
Zgodnie z zasadą „jaka wigilia taki cały rok” o pomyślności i przebiegu następnego roku wnioskowano na podstawie tego, w jaki sposób spędzano wigilię[8]. Aby był on udany należało wstać wcześnie rano. Przychylność losu miało zapewnić umycie się w strumieniu lub w zimnej wodzie w miednicy, na której dnie układano pieniądz. Tego dnia starano się także unikać wszelkich kłótni[9], ponieważ niezgoda wśród domowników wróżyła, że w podobnej atmosferze upłynie przyszłe dwanaście miesięcy. Dbano także aby dzień ten spędzić na pracy, unikano w jego trakcie spania i leniuchowania. Zwracano też uwagę na to kto z sąsiadów jako pierwszy odwiedził dom. Jeśli była to kobieta w gospodarstwie miała urodzić się jałówka lub klacz, jeśli był to mężczyzna – byk lub ogier[10]. Według innej tradycji odwiedziny mężczyzny wróżyły zdrowie i pomyślność, kobiety zaś chorobę i nieszczęście[11].
Z uwagi na podniosłą i poważną atmosferę wigilijnej kolacji, dalsze wróżby odbywały się po jej zakończeniu, które w znacznej mierze dotyczyły urodzaju[12]. Jak podaje O. Kolberg, na stole zostawiano chleb, na którym układano nóż, na nim zaś opłatek. Jeśli nóż zardzewiał od strony chleba, w przyszłym roku zaraza miała paść na żyło. Rdza od strony opłatka wróżyła chorobę pszenicy[13]. W tym dniu bacznie obserwowano także wieczorne niebo. Duża liczba gwiazd zapowiadała obfite zbiory, co wyrażało się w powiedzeniu „w wigilię jasno w stodołach ciasno”. Sądzono też, że w następnym roku wyrośnie w lesie wielka liczba grzybów, a kury będą znosić dużo jajek, zaś niebo zamglone zapowiadało obfitość mleka[14]. W Radomskiem panowała też tradycja polegająca na tym, że po kolacji gospodarz układał się na rozścielonej na podłodze słomie, po czym rzucał jej pojedyncze źdźbła za siestrzan lub belki podtrzymujące pułap. Liczba zawieszonych kłosów miała odpowiadać ilości zebranych w czasie nadchodzących żniw kop snopów[15]. Urodzaj określano też na podstawie liczby klusek tzw. „rwoków”, które nabrane zostały na łyżkę[16]. Im większa była liczba, tym większe miały być zbiory.
Tego dnia ważne miejsce zajmowały wróżby dotyczące małżeństwa. „(…) I tu, jak w całym kraju, jest zwyczaj, że młodzi chłopcy i dziewczyny pokrzykują wtedy po kolacji, i nasłuchują, z której strony odpowie im echo; z tej bowiem strony ma przyjechać kawaler do panny, lub panna jest w tej stronie dla kawalera do wzięcia (…)”[17]. Dziewczęta wołały wtedy „hop, hop, z której strony mój chłop”, a po wyrzuceniu na podwórko śmieci obserwowały jaki ptak na nich siądzie. Jeśli była to wrona uważano, że w nadchodzącym roku odbędzie się wesele. W śmieci wbijano także kij, którego przechylenie wskazywać miało kierunek, z którego przyjdzie przyszły mąż[18]. Po pośniku panny wyciągały też źdźbła siana spod obrusa. Jeśli było ono zielone, ślub miał nastąpić niebawem, a zżółkłe oznaczało, że ożenek nie nastąpi w najbliższym czasie. Nieszczęśliwe były dziewczęta, których trawa była poczerniała, co przepowiadało staropanieństwo[19]. Młode kobiety wróżyły też termin ślubu z parzystej bądź nieparzystej liczby drewien, które przynosiły do domu[20].
Wróżby z siana dotyczyły również zdrowia. Źdźbło zielone zapowiadało dobre zdrowie i długie życie, rozdzielone – kłopoty. Najmniej szczęśliwe było suche i żółte. Osoby, które je wyciągnęły musiały liczyć się w nadchodzącym roku z chorobą lub śmiercią. Bacznie przyglądano się cieniom, które na ściany rzucali ucztujący. Jeśli któryś z nich był niewyraźny, dana osoba miała umrzeć. Podobne wnioski wyciągano jeśli dym po zgaszeniu wigilijnych świec ulatywał w stronę drzwi lub okien[21]. Także osoba, która w trakcie wigilii pierwsza wstała od stołu mogła szybko pożegnać się z życiem[22].
Dawne wróżby wigilijne były nieodłącznym elementem tradycyjnej kultury ludowej. Związane to było ze szczególnym czasem przesilenia zimowego, który był niezwykle istotny dla ludzi minionych wieków. Z przepowiedni można odczytać problemy i niepewności jakie dręczyły mieszkańców wsi. Ludność wiejska troszczyła się w szczególny sposób o dostatek, plony i zdrowie, a młodsi mieszkańcy dodatkowo o przyszłe życie rodzinne. Niestety obserwowane dawniej zwyczaje są obecnie w znacznej mierze tylko reliktem i w niewielkim stopniu są nadal żywe i kultywowane.
Bibliografia:
Boże Narodzenie w Radomskiem, red. Z. Skuza, Radom 2002.
Górska-Streicher Justyna, Od obrzędu do widowiska ludowego. Zwyczaje regionu radomskiego, Radom 2015.
Klinger Witold, Obrzędowość ludowa Bożego Narodzenia, Poznań 1926.
Kolberg Oskar, Dzieła wszystkie, t. 20, Kraków 1887.
Kossak Zofia, Rok polski, Warszawa 1974.
Ogrodowska Barbara, Boże Narodzenie w tradycji polskiej, Warszawa 2000.
Ogrodowska Barbara, Święta polskie tradycja i obyczaj, Warszawa 1996.
Ogrodowska Barbara, Wigilia polska, Warszawa 2002.
Szymanderska Hanna, Polska wigilia, Warszawa 2003.
Zadrożyńska Anna, Powtarzać czas początku, Warszawa 1985.
[1]Boże Narodzenie w Radomskiem, red. Z. Skuza, Radom 2002, s. 10.
[2]B. Ogrodowska, Święta polskie tradycja i obyczaj, Warszawa 1996, s. 16.
[3]H. Szymanderska, Polska wigilia, Warszawa 2003, s. 6; Boże Narodzenie…, s. 10; A. Zadrożyńska, Powtarzać czas początku, Warszawa 1985, s. 54.
[4]W. Klinger, Obrzędowość ludowa Bożego Narodzenia, Poznań 1926, s. 31-33.
[5]A. Zadrożyńska, op. cit., s. 43-44, 47; Boże Narodzenie..., s. 4.
[6]Boże Narodzenie…, s. 21.
[7]B. Ogrodowska, Wigilia polska, Warszawa 2002, s. 30.
[8]Ibidem, Boże Narodzenie w tradycji polskiej, Warszawa 2000, s. 15.
[9]Ibidem, Święta polskie..., s. 19.
[10]J. Górska-Streicher, Od obrzędu do widowiska ludowego. Zwyczaje regionu radomskiego, Radom 2015, s. 152.
[11]H. Szymanderska, op. cit., s. 16.
[12]B. Ogrodowska, Święta polskie…, s. 30.
[13]O. Kolberg, Dzieła wszystkie, t. 20, Kraków 1887, s. 74.
[14]B. Ogrodowska, Wigilia polska, s. 30; H. Szymanderska, Polska wigilia, s. 16.
[15]O. Kolberg, op. cit., s. 74.
[16]Boże Narodzenie…, s. 30.
[17]O. Kolberg, op. cit., s. 75.
[18]B. Ogrodowska, Wigilia polska, s. 31.
[19]Boże Narodzenie…, s. 31.
[20]Ibidem.
[21]B. Ogrodowska, Wigilia polska, s. 31.
[22]Z. Kossak, Rok polski, Warszawa 1974, s. 185.