Sobotnia zabawa taneczna w szydłowieckiej Lodowni była kulminacją trwających od 12 do 14 IV 2013 r. warsztatów gry na skrzypcach, basowania i bębnienia muzyki ludowej regionu szydłowieckiego i przysuskiego oraz tańca.
„Graj mi muzykancie, ja cie lubie słuchać”
Sobotnia zabawa taneczna w szydłowieckiej Lodowni była kulminacją trwających od 12 do 14 IV 2013 r. warsztatów gry na skrzypcach, basowania i bębnienia muzyki ludowej regionu szydłowieckiego i przysuskiego oraz tańca.
Warsztaty zorganizowane zostały przez Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych w Szydłowcu
O przygodzie z muzyką i znajomości z Panem Janem Gacą wypowiadali się uczestnicy warsztatów. O zajęciach dowiedzieli się z różnych źródeł; z mediów, z Facebooka, z literatury przedmiotu, od znajomych, wreszcie przy okazji różnych wydarzeń kulturalnych. Wielu z nich przyjechało z innych regionów Polski, chcąc doświadczyć autentycznego spotkania z tradycyjną, żywą muzyką ludową. Podczas poszukiwań ludowych grajków we wsiach ich rodzinnych okolic dowiadywali się, że „się spóźnili”, że dawne granie to już „melodia przeszłości”…. Niekiedy kryterium stanowił fakt, że Radomskie prezentuje muzykę z nizin, bo np. folkor muzyczny Podhala jest zbyt komercyjny, powszechnie znany i wyeksploatowany.
Ci z uczestników warsztatów, którzy przed spotkaniem z Panem Janem nie uczęszczali na zajęcia gry na instrumentach do profesjonalnych muzyków, podkreślali, że jest to dodatkowa wartość. Dzięki temu nie nabyli nawyków i manier obowiązujących podczas wykonywania muzyki klasycznej, ich gra wydaje się bardziej autentyczna, daje satysfakcję przyswajania tradycji. Różnice polegają na sposobie trzymania instrumentu czy smyczka, ułożenia ręki itp.
O Panu Janie wszyscy wypowiadają się jako o swym mistrzu. Odnosząc się do muzykanta z wielkim szacunkiem, widać, że jest on prawdziwym autorytetem. Z opowiadań wynika, że łatwo stawał się także przyjacielem, bo wszyscy podkreślali jego otwartość i pogodne usposobienie.
„Folkowcy”, jak mówią o sobie uczestnicy warsztatów, wspominali jak przyjeżdżali do Pana Jana żeby poprosić o naukę. Mistrz nikomu nie odmawiał; doceniał trud i poświęcony czas przybyłych gości, cieszyło go nabywanie muzycznych umiejętności przez nowe pokolenie. Często po wielogodzinnej grze przyjezdni nocowali w gospodarstwie Pana Jana. Obecnie część z folkowców uczy się gry już od uczniów swojego mistrza.
Niektórzy uczestnicy warsztatów własnoręcznie zrobili instrumenty, na których grają. Jeden z muzyków posiadał stare, rozklejone jaworowe skrzypce. Wybrakowane elementy pudła dosztukował z drzewa orzechowego, szyjkę wykonał z dokupionego hebanu, a nabyte włosie smyka pochodziło z Syberii. Dzięki temu funkcja rezonansowa instrumentu została zachowana, a praktykant mógł zdążyć na rozpoczęcie zajęć z Panem Janem.